Pierwsza wizyta

Przed pierwszą wizytą

Wizyty u lekarza weterynarii często są dużym stresem dla zwierząt. Czy nic się nie da z tym zrobić?

Głównym powodem tak dużego stresu jest przyjazd ze zwierzakiem do lecznicy po raz pierwszy wtedy kiedy już jest chore. Czuje się nie dobrze, boli go coś, na dodatek właściciele po raz pierwszy założyli obrożę, kaganiec, wieźli pierwszy raz samochodem dodając fakt podenerwowania samych opiekunów stanem zdrowia pupila, w gabinecie na dodatek ktoś się czepia i gotowy odruch obronny w postaci histerycznego zachowania czy nawet gryzienia. Jako lekarze weterynarii stajemy przed faktem, że tego pacjenta bardzo trudno prawidłowo zdiagnozować a co za tym idzie prawidłowo LECZYĆ.

Nie trzeba zbyt wiele by spotkanie z lekarzem weterynarii dla zwierzaka było przyjemne.

Przygotowanie do pierwszej wizyty

Obroże, szelki czy kagańce powinien pies mieć zakładane też przy innych okolicznościach (chodzi głównie o to, aby akcesoria te nie kojarzyły się jedynie z czymś nieprzyjemnym, albo wręcz bolącym). Wspólne spacery i zabawy są dobrym momentem na ćwiczenie takich czynności. Koty należy bardzo wcześnie przyzwyczajać do szelek, transporterów oraz jazdy samochodem, bo jak osiągną samodzielność to przyzwyczajenie ich do w/w akcesoriów często graniczy z cudem.

W trakcie drapania i pieszczot warto zwierzę przyzwyczajać do zaglądania do uszu, zębów, oglądanie łapek od spodu, pach, pachwin, a branie na ręce lub przewrotka „do góry kołami” nie powinny wzbudzać nie tylko strachu, ale i oporów. Wszystkie te z pozoru proste i błahe czynności w połączeniu z podstawowym dobrym wychowaniem będą bardzo pomocne przy każdej wizycie. Można też się umówić z lekarzem weterynarii by przy pierwszej wizycie czekał właśnie na to zwierzę (telefoniczne ustalenie terminu kiedy poczekalnia jest mniej oblegana).

Kolejnym błędem popełnianym przez właścicieli jest wolne puszczanie zwierząt w lecznicy i pokazywanie jak to mój zwierzak jest posłuszny. Niestety kończy się to porażką na całej linii. Nowe otoczenie, olbrzymia ilość (nie zawsze przyjemnych dla zwierzaka) zapachów oraz sprzęty i przyrządy które bardzo łatwo przewrócić (narobią wielkiego hałasu i napędzą strachu nawet jeżeli nie zrobią krzywdy) oraz coraz głośniejszy i zdenerwowany głos właściciela (przecież w domu się słucha) przepełnią czarę goryczy, albo będą preludium do gehenny jaką jest wyciąganie zwierzaka zza szafy lub z najciemniejszego kąta w przychodni.
Natomiast przytrzymanie pupila na rękach (czuje ciepło i „swoich”) najpierw rozmowa, a później zabawa z lekarzem w bezpośredniej bliskości „swoich” stanie się naturalnym poznaniem i zaznajomieniem z obcą osobą.
Taka wizyta, kończąca się samymi miłymi wspomnieniami bez kontaktu z termometrem, stetoskopem, czy igłą pomoże nam przełamać barierę strachu przed wizytą w lecznicy i lekarzem weterynarii, który dzięki takiemu obrotowi sprawy „awansuje” do miana „dobrego wujka”, a naturalną koleją rzeczy też będzie mógł pozaglądać w różne miejsca bez wzbudzania niedobrych emocji.

Wizyta w przychodni na okresowych szczepieniach (ukłucie jest praktycznie bezbolesne) będzie miłą odmianą w spacerach, a nie „drogą przez mękę” dla zwierzaka, właściciela i lekarza weterynarii.

Wszystkie artykuły: